Chcę już wakacje, cholibka.
Karawan półmartwych uczniów zmierza ku dniowi 25 czerwca. Ze zwierzonymi głowami, pod nosem recytującymi nazwy alkanów (oO), słowa "Aichy", twierdzenie Talesa, burczącymi pod nosem o tym, jakim Judym jest nudziarzem. Totalnie nie przypadł mi do gustu. Choć wolę jego niż Wertera, który wpędzał mnie w stany depresyjne... Czuję, że za 17 dni odżyje cała społeczność uczniowska, kiedy tylko zabrzmi ostatni dzwonek.
Wakacje = masa książek, historia i lot do Anglii, który zbliża się wielkimi krokami. A im bliżej, tym bardziej ludzie mnie straszą. Mimo wszystko, NIE MOGĘ SIĘ DOOOOCZEEEKAAAĆ! Będę mieszkała w przyczepie campingowej, haha. Wesoło, nie ma co. Tylko boję się lotu X km nad ziemią... *trzęsiportek*
Duma mnie rozpiera. Jednocześnie położyłam siostrę spać i napisałam o tym Potopie. Master!
Gadam dziś bez sensu. To przez tą lufę z chemii. Mam doła emocjonalnego i czuję się oślim przygłupem.
Ogólnie to kupa uczniów czuje się kupacznie i nikomu nic się nie chce. Pozdrowionka.
Okej. Lecę. Muszę jeszcze trochę posymulować naukę czy cokolwiek. Nie chce mi się nawet udawać. Mam ochotę rzucić się na łóżko i spać. Buźka, pysiaczki.
Dinka.
MUZYKA:
Kult - Baranek