Uwielbiam udawać, że nic się nie stało. *niewinny*
Okey, wróciłam do żywych i wszystko jest w najlepszym porządku. Nie umiem żyć bez zmiennej, jakieś chore uzależnienie. Domka ogar vol. 2, czyli jak szybko dojść do siebie po kopniaku emocjonalnym.
Miałam dziś jechać na plażę w celu zbierania muszelek, ale za późno się obudziliśmy z wujaszkiem, więc siedzę w przyczepce, gdzie jest cudowny przeciąg *love* i da się oddychać. W końcu się ochłodziłam. Te upały są nie-do-zniesienia. A obiło mi się o uszy, że w Polsce jest jeszcze gorzej. No to BOMBA. Będę się smażyć jak kurczak, cholera.
Jutro na cały dzień najpierw na plażę na południowe wybrzeże (nie ma to jak jechać na plażę na drugi koniec kraju, bo TAM SĄ MUSZELKI!) i do jakiś, podobno frygidrygistycznych, jaskiń i na targ kury kupować (jak zażartowała wczoraj podczas wieczornego wiszenia na telefonie ciocia). Okey, sprawdziłam te jaskinie w Googlach. Są naprawdę niezłe. Przywiozę zdjęcia, I PROMISE! Miałam jeszcze naciągnąć wujka na Cardiff. Może wypali w sobotę za tydzień. To oznaczałoby jednak to, że musiałabym się spakować w piątek, bo już w niedzielę wyjazd (?!?!! JUPI!). Jednak pakowanie się dzień wcześniej? Buu, nie podoba mi się ta opcja. Nienawidzę się pakować (NIE CIERPIĘ! xD), nie chce mi się, jestem leniwa i nieogarnięta. Zapomnę na pewno czegoś i szlag mnie weźmie, cholibka. Na szczęście, (teoretycznie) wszystko jest w przyczepie, która nie jest duża i przekopanie jej od góry do dołu zajmie mi jakąś godzinę i będzie po bólu.
W ogóle, czeka mnie generalne sprzątanie przyczepki, bo ma wpaść córka pana Leszka za kilka dni *yeah yeah!*. Co prawda, miniemy się lekko. Ona wpadnie chyba jakoś w przyszłym tygodniu, a ja (w końcu) w niedzielę (?!?!?) o 6:20 mam ODLOT DO POLSKI (A psik x 3, potrójna prawda!)! Jednak kilka dni razem spędzimy. Rok starsza podobno, mieszkała tutaj przez rok, ale chciała wracać do Polski (nie dziwię się jej).
So więc, jutro Weymouth oraz Cheddar. Jutro będzie dobry dzień. A później jeszcze tylko sześć dni i do Polski. By the way, to zabawne. Od dwóch tygodni nie miałam w ręku telefonu. Mama byłaby ze mnie dumna, hahaha?!
Trzymajcie się, Dina.
MUZYKA:
Ania Dąbrowska - Charlie Charlie
*serduszka*
*ta wersja też jest wprost cudowna*