sobota, 24 lipca 2010
# 159, letter to heaven
piątek, 23 lipca 2010
# 158, najwykręceńszy dzień w historii świata!
Zdania matóry, dostania się na wymarzone stódja.
Niezbyt wiele alkoholu aczkolwiek czasem nie jest źle.
Ódanego i satysfakcjonującego pożycia.
Niezbyt wielu nerwów.
Rzeby każda poraszka f rzyció czegoś Cię naóczyła bo i to się przydaje.
Dórzo zabawy, sópcio koleguf i kolerzankóf.
Oraz że Cię nie opuszczę asz do Śmjerci.
Rzyczy Agńjeśa :*
# 157, stara krowa
czwartek, 22 lipca 2010
# 156, ostatni dzień
środa, 21 lipca 2010
# 155, alice-love szaleństwo
wtorek, 20 lipca 2010
# 154, morze, morze, atomówka
poniedziałek, 19 lipca 2010
# 153, wszystko ok - jak zawsze
sobota, 17 lipca 2010
# 152, everything changes
środa, 14 lipca 2010
# 151, nihil novi
sobota, 10 lipca 2010
# 150, wszystko jak dawniej.
piątek, 9 lipca 2010
# 149, "I wtedy zostałem sam."
Spałam, żeby nie było, że nie. Szlag mnie bierze z innego powodu.
Wiesz, bo ból i strach mnie nie raz dotkną,
Przed sobą nie ucieknę, przed sobą się nie schronię,
Miasto samotności jest moim domem,
W ciemności chcę wydrapać światło, o tym marzę,
Chce przestać być pękniętym zwierciadłem Twoich marzeń,
Kochać życie i nie być przez życie kochanym,
Chcę zabliźnić na zawsze bolesne rany,
To wszystko tak blisko i zarazem tak daleko,
Sen kształtuje sie pod zmęczoną powieką,
Doszedłem do dna żalu, tu nie widać jutra,
Niech muzyka zagra smutnie wśród szarego popołudnia.
czwartek, 8 lipca 2010
# 148, Pobudki zostania księdzem według Google Translator
# 147, nie ma to, kuźwa, jak spać do południa!
środa, 7 lipca 2010
# 146, pochmurny dzień, COMA i zamulanie w przyczepie. Anglia part X.
DZIELI NAS RZEKA ZWYCZAJNYCH SPRAW
I NIKT Z NAS NIE WIE, CO SIĘ JUTRO MOŻE ZDARZYĆ
I NIKT Z NAS NIE WIE, CO SIĘ JUTRO MOŻE STAĆ...
MOŻE PRZYJDZIE NOC
MOŻE PRZYJDZIE DZIEŃ
MOŻE PRZYJDZIE CZAS, KIEDY SPOTKAMY SIĘ, MOŻE
O BOŻE, MOŻE
GDY WYCIĄGNĘ RĘKĘ, PRZYJACIELSKI GEST
NA PRZYSTANKU W AUTOBUSIE, NIE ZABIJESZ MNIE
NIE POLEJE SIĘ KREW, O NIE
DZIELI NAS RZEKA NIEWYPOWIEDZIANYCH MARZEŃ I
DZIELI NAS RZEKA ZWYCZAJNYCH SPRAW
I NIKT Z NAS NIE WIE, CO SIĘ JUTRO MOŻE ZDARZYĆ
I NIKT Z NAS NIE WIE, CO SIĘ JUTRO MOŻE STAĆ
PRZEMIJA CZAS, PRZEMIJA
NIE ZBLIŻA NAS...
# 145, Angol na ulicy. Polak wrzasnąłby soczyste (*&^%$#@$%^&* !
wtorek, 6 lipca 2010
# 144, Podryw na sztywniaka w mieście Bristol dumnie zwanym
# 143, poem
W ogniu stał ten świat,
Z niego była suknia twoja ,
Obok stałem ja.
Skąd ten płomień? Powiedz mi,
Czy to nie twój duch?
Obym tylko się nie sparzył,
Słucham Twoich słów.
W ogniu wojny, kataklizmu
Przytul do mnie się
W mojej sukni zrób ostoję
Zło nie sięgnie Cię
Gdy umilkną wszelkie strzały
Wolny będziesz już
I spokojny i bezpieczny
poniedziałek, 5 lipca 2010
# 142, London
piątek, 2 lipca 2010
# 141, Anglia part 3. Jak mieszka Dina?
czwartek, 1 lipca 2010
# 140, Anglia part 2, czyli muzyka łagodzi obyczaje
Oprócz przemieszczania się różnymi sposobami (auto-nogi i tym podobne) po Weston, jem, ale nie o tym chciałam pisać (a przynajmniej nie tym razem). Słucham też muzyki i właśnie o muzyczce będę się dziś rozwodzić.
Nie byłabym Diną, gdybym nie słuchała Kings Of Leon. Słucham ich namiętnie i godzinami rozpływam się w głosie Caleba. Co ciekawe, okolicznym kotom bardzo przypadła do gustu muzyka Kingsów i siedzą mi pod oknami przyczepy. A propos Kingsów, dziś, kiedy to z wolna, tanecznym krokiem spacerowałam po Tesco (a yeah, wszelka forma rozrywki dozwolona, a w Tesco przynajmniej słoneczko nie przygrzewa za mocno w głowę i panuje przyjemny chłodek. Znów gubię wątek *karci i tłucze po bani*) nagle i znienacka dostrzegłam wielką łunę światła i usłyszałam głos wrzeszczący KUP MNIE (lub też BUY ME dla czepialskich) dochodzące od jednej z półek. I dostrzegłam ją. Only By The Night w cenie pięć funcików za sztukę. Na skrzydłach miłości dotarłam do regału i radośnie zagruchałam. Chętni pisać, to jutro kupię. Tylko trochę taniej niż w Polsce, ale jeśli doliczyć dojazdy, przesyłki, cuda-nie-wida, to tutaj wychodzi taniej. Wyczaiłam też Johna Lennona za
Wracając do muzyki, w której się tu rozpływam, pochłaniam ostatnimi czasy moje najnowsze odkrycie, a mianowicie Late Night Alumni. Zespół, którego wokalistka oczarowała mnie swoim głosem, podobnie jak jakiś rok temu zrobiła to pani z Blue Foundation, które również rozdziera głęboką ciszę wypełniającą przyczepę campingową.
Dodatkowo, w Weston-super-Mare nie może zabraknąć muzyki Deep Purple. Dlaczego? A z tego powodu, że z tej miejscowości pochodzi gitarzysta DP. Rozpływam się w myśli, że kiedyś tymi ścieżkami chodził i być może idę po jego śladach, huhuh! A więc między innymi Smoke on the water oraz Sometimes I feel like screaming również znajdują się na mojej playliście. Cóż więcej? Michael kochany, MUSE, trochę zamulaczy, kiedy płaczliwie tęsknię za Patrykiem.
Kiedy nie słucham muzyki, rozpływam się w szumie fal i krzykach mew nad moją głową. Szum wiatru niesie do mnie głosy z daleka. Czuję miłość i zew oceanu. Tym poetyckim (oO) akcentem zakończę moje wywody.
Ach, zapomniałabym. Odpowiedź na zagadkę 1: W Weston-super-Mare, jak wynika z opowieści bardzo miłego pana Leszka, jest mało śmietników z obawy przed tym, że „przypadkiem” jakiś ktoś mógłby wrzucić bombę w jakimś zatłoczonym miejscu. Pan Leszek pokazał nam też, gdzie wyrzuca się odpadki, aby nie zaśmiecać głównych ulic. Odpowiedź na zagadkę 2: A kiedy już jakiś totalny niechluj wywali puszkę na High Street czy też na Meadow Street (czyli mówiąc bardzo po polsku, na Łąkowej), całą noc po mieście zasuwają ludzie i te śmieci zbierają. Ale z tych Angoli pracusie!
EDIT:
Już po zakupach. Niestety, AC/DC rozeszło się jak ciepłe bułeczki, nad czym szalenie ubolewam (DAMN!).
+ Jestem tak nieogarnięta ostatnio, że zatrzasnęłam pokój zostawiając klucze od niego i od rowerów i od domu w środku, bombastic. Jestem genialna, wiem! *puka się w czoło*. Na szczęście wujaszek ma zapasowy :) Tylko najpierw musi wrócić z pracy, hahaha. Tymczasem, zaginaliśmy po Weston z buta. Zaliczyłam pocztę (udało mi się wysłać te kartki, haha!) no i Tesco. Jeszcze tylko wieczorem nad zatokę, bo przypływ będzie. Ups, chyba trochę pogoda pokrzyżuje mi plany, bo właśnie zaczęło padać. Ach, trzeba wam zobaczyć angielski deszcz... O.O Na całe szczęście, nie złapał nas kiedy byliśmy z kuzynem na mieście. No i pogoda się tu zmienia jak w kalejdoskopie, więc może do dwudziestej się wypogodzi. Oby.