niedziela, 3 stycznia 2010

# 25, czyli o bożej krówce

To ciekawe, że podczas mszy świętej zawsze wpadnie mi do głowy pomysł na notkę. Dzisiaj do głowy przyszły mi dwa pomysły i co najważniejsze - nie zapomniałam, o czym chciałam pisać, co mi się dość często zdarza w strumieniu myśli i natłoku pytań. 
Przez całą mszę bacznie obserwowałam dziewczynę siedzącą w piątej ławce. Mogła mieć jakieś 13 lub 14 lat. Była uczesana w warkocze, miała błyszczące buty, czarną spódnicę, siedziała prosta jak struna obok swoich rodziców i uważnie słuchała księdza. Wyglądała jakby spała z otwartymi oczami, jednak uczestniczyła w dialogu między wiernymi a kapłanem. Niesamowicie oddana przez tą godzinę księdzu, jakby nie istniał świat. Słuchała, patrzyła, odpowiadała. Aż miło spojrzeć, kiedy nastolatka w okresie burzy hormonów i buntu przeciwko całemu światu, jak zaczarowana słucha każdego słowa (nawet kazania?!), kiedy większości pań (w tym jej matce) głowa zaczyna się kiwać, opadając na ramię i w myślach modli się: "Nie zacznij chrapać.. Nie chrap..". Tylko jedna rzecz psuła ten obrazek. 
Guma do żucia, którą przeżuwała ją przez całą mszę. Z mojej perspektywy wyglądała jak jakiś przeżuwający trawę zwierzak. Skojarzyła mi się z krową. Miała nawet łaciaty płaszczyk i blond pasemka na dość ciemnych włosach no i ten krowi wyraz twarzy, kiedy ciele przez cały dzień stoi na pastwisku i gryzie trawę - znudzony i zaspany. Krowa jak malowana. Nawet gapiła się na księdza jak "ciele na malowane wrota". Takie miałam wrażenie. Jakby słuchała, ale jednym uchem jej wpadało a drugim wypadało i jakby cała jej uwaga skupiała się na tej wstrętnej gumie. A z resztą, nawet jeśli słuchała i wiedziała, o co chodzi... Nie zmienia to faktu, że przeżuwała, calusieńką mszę. Taka boża krówka.
Dość zabawny widok. Wszyscy ludzie dookoła modlą się ze skupioną twarzą. Zdarza się też, że udają modlitwę i uwagę a tak naprawdę myślą o problemach, o tym co ugotować na obiad albo czy jechać do rodziców czy do teściów i wtedy w roztrzepaniu zamiast wykonać gest "moja wina",  czynią znak krzyża, robią się czerwoni i do końca mszy gapią się w podłogę, czując na plecach rozbawione spojrzenia innych wiernych. I nasza boża krówka, która stanowi zabójczą mieszankę i w sumie nie wiadomo, po co przyszła do kościoła. Słuchać czy żuć tą gumę, nie pozwalając mi skupić się na czymkolwiek innym. Niby po bożemu, ale jednak dość lekceważąco. Nawet nauczyciele na lekcji nie życzą sobie gumy w jadaczkach, bo to niekulturalne. Taka grzeczna dziewczynka a przeżuwa jak śmierdzące bydło. Oj, nieładnie. Nieładnie.

Pozdrawiam, kleo.