czwartek, 21 stycznia 2010

# 40. Koks = C, czyli głupia odpowiedź na głupie pytanie

Chemica:  Wodór produkuje się na skalę przemysłową przepuszczając parę wodną przez rozżarzony koks. Ułóż równanie reakcji, dobierz współczynniki metodą bilansu elektronowego, wskaż utleniacz i reduktor.

Ja: Jaki jest wzór na koksa?

***

Moim bardzo inteligentnym pytaniem rozpocznę dzisiejszy post. Jak zwykle w najgłupsza rzecz potrafi wywołać we mnie chęć do snucia przemyśleń. 

Myślałam dziś o ludziach potocznie zwanych "koksami". To ten typ ludzi, którzy mierzą swoją fajność i wyjątkowość tygodniowym przyrostem masy i obwodem w bicepsie. Nonsensopedia twierdzi, że koks to "określenie łysego dresiarza, zatrudnionego w charakterze ochroniarza na dyskotekach i w innych ośrodkach użytku publicznego. Człowiek ten lubi „przykoksić” lub „dać sobie w żyłę”. W każdy poniedziałek udaje się na siłownię aby jego muły nie zmalały od braku koksów. Nie przejmuje się sprawami płciowymi, ponieważ dla niego liczy się „piękno” własne".

Ten łysy dresiarz to może przesada, bo nie każdy jest szeroki jak szafa. No właśnie. Znam przykłady koksiaków, widuję ich na ulicy (w drodze na salę gimnastyczną na pewno, haha). Chodzą na siłownie, są szersi niż wyżsi, mają rozstępy od szybkiego przyrostu mięśni. Mało tego, aby "zwiększyć efektywność" ćwiczeń, biorą witaminki, sterydy, odżywki i tym podobne. Nic zdrowego a przecież to wszystko tylko dla mięśni. Niestety, dla nich ich mięśnie to mały światek. Mają przyciągać płeć piękną? Taki niby afrodyzjak, wabik na babki? Hmm, mam wrażenie, że nie każda dziewczyna gustuje w facetach wielkich jak wagony, a po siłowni zdyszanych jak ciuchcia. To jakby powiedzieć, że faceci lubią tylko długonogie blondyny z talią osy. A tak oczywiście nie jest?! *wzdycha - warto mieć wiarę w ludzi* Czasem wydaje mi się, że pakerzy mają się za fajnych, lubianych a czasem nawet groźnych, bo są taaacy szerocy. Pakują, pakują, stają się coraz więksi. Dbają o ciało, czasem nie za bardzo przejmując się całą resztą (szkołą, dziewczynami, czymkolwiek?) . Uważają się za pięknych, ich mieśnie są piękne, cali są cudowni i boscy jak młody bóg! Co więcej, twierdzą (takie odnoszę wrażenie), że każdy powiniem myśleć, że oni właśnie tacy są: przystojni i niebezpieczni. Bo inaczej po co wstawiają na nk, fotki i inne portale zdjęcia swoich golizn z nienaturalnie wykrzywionymi twarzami, które w zamyśle zapewne miały być groźne, ale chyba im nie wyszło, bo wyglądają jakby mieli zatwardzenie. Nadymają się, zagryzają zęby, włosy na żel, rozpięta koszula (albo bez koszulki, o zgrozo), napinają mięśnie i cykają fotki w lutrze..

Nie rozumiem idei pakowania, robienia z siebie mega-mięśniaka. Czy to na pewno jest taki piękne, zdrowe, czy to naprawdę podoba się innym ludziom? Osobiście, gdybym miała wybierać między takim koksikiem, który jest zakochany w swoich mięśniach i jest narcyzem, chyba wolałabym jakiegoś kompletnie wyobcowanego typa, Tarzana z dżungli, którego nie obchodziłyby efekty 956544546 godzin siłowni. Ani to piękne, ani to zdrowe. Nic fajnego. A takie na czasie. 

Ten świat schodzi na koks.


P.S: Chemiczny koks to nic innego jak czysty węgiel, o czym "wybitny" biochemowiec wiedzieć nie może..