środa, 27 stycznia 2010

# 44. Polowanie na siedzenie.

Zima jest okrutnym czasem. Miejsca, w którym można posiedzieć i porozmawiać trzeba szukać jak wody na pustyni. Ławki z miejskiego parku są zabierane, w barach, pizzeriach i innych takich trzeba płacić, aby móc się ogrzać i porozmawiać w spokoju. Zimno, nie można nawet się przejść, bo w nosie zamarza, nogi i palce u rąk robią się sztywne a od chłodu cierpną policzki i mówienie staje się katorgą. W średniej wielkości mieście znajduje się małe centrum handlowe. Budynek stoi w miejscu dość obleganym przez ludzi - w pobliżu dworca autobusowego. Wspomniane miasto żyje przyjezdnymi uczniami w większości (takie odnoszę wrażenie.. Sama dojeżdżam ha!) Więc kiedy dzień szkoły się kończy, młode pokolenie wysypuje się ze szkół i chce się spotkać, porozmawiać, nic za to nie płacąc, zwalają się do Centrum Handlowego. Problemem jest to, że w tym Centrum stoją może ze trzy ławki, na których mogą usiąść trzy osoby. A więc, w godzinach szczytu znalezienie wolnej ławki graniczy z cudem.
Stałam dziś w tym Centrum. Stałam przez godzinę prawie w miejscu, z którego widziałam wszystkie ławeczki. Przestępowałam z nogi na nogę, kupiłam czekoladę, zaproszenie "na 18-tkę", książki, tralalala. Przez godzinę nikt nie ruszył się z ławek, nikt nie poszedł na autobus. Zaczęłam się więc denerwować. Poczułam niewygodne mrowienie w nogach i uświadomiłam sobie, że kwitnę już niemal godzinę w oczekiwaniu na miejsce siedzące. Nawet kolejki do lekarza się szybciej ruszają! W końcu zaczęłam śpiewać niegodne dziewczyny piosenki pod nosem, kiwać się i okrutnie bulwersować. Czułam napływ złych, bardzo złych emocji i miałam ochotę wykopać wygodnickich na księżyc. I nagle stało się to!
POSZLI SOBIE! Niczym torpeda wystrzeliłam w stronę ławki. Usadowiłam się bezpiecznie, rozejrzałam się bacznie, czy nikt nie zmierza w moim kierunku. Poczułam dziką radość, zadowolenie, przypływ radości i szczęścia i jak to tam tylko zwać. Niczym lwica cieszyłam się swoją zdobyczą.
Spędziłam na ławce cudowne pół godziny. Niestety, trzeba było się stamtąd zabrać, bo dom wzywa, Nie-boska, historia i różne tam inne. Oddać swoją wielką zdobycz, na którą tak długo czekałam. 
W jakiego doła może wpędzić człowieka fakt, że ktoś za chwilę usiądzie na ławce, na którą on czyhał "pół życia"...