środa, 12 października 2011

# 290, cześć


Cześć cześć, jestem Dina. Mam dziewiętnaście lat, dwa miesiące i dziewiętnaście dni. Niektórzy mnie znają, niektórzy znali, ale udają, że to w ogóle nie miało miejsca, niektórych ja nie mam ochoty znać, niektórzy w ogóle nie mieli okazji mnie poznać, a niektórzy dopiero mnie poznają. Wszystko jedno, do której grupy należysz, i tak witam Ciebie i Ciebie ponownie w mojej małej pustelni. Jestem studentką filologii angielskiej I BA, co kocham, wielbię i szanuję. Mam cudownych znajomych, z którymi pochłaniam marchewki, spotykam się przelotem lub na dłużej, gram w lotki, Scrabble, Familiadę i Milionerów (?). Mam też kogoś, z kim mogę dzielić radości, uśmiechy, spędzać zimne wieczory i inne pory dnia. Mam też gryzący sweter, martensy i kocyk. Szczęście pcha mi się na zarumienione policzki. Oblałam egzamin na prawo jazdy - tylko raz. Egzamin z życia oblałam - o kilka razy za dużo. Na szczęście, po tych zawirowaniach wróciłam do siebie i oto siedzę przed komputerem, słucham Highway to hell w wykonaniu AC/DC (hell yeah, by się chciało powiedzieć, huhu) i znów stukam w klawiaturę, popijając aromatycznie wypełniającą ciemny pokój herbatę malinową. To, co lubię. Śmiało mogę tak powiedzieć.
No cóż, mam taką małą słabość. Jestem sentymentalną melancholiczką i kiedy nastają zimne, zupełnie nieprzyjemne, jesienne wieczory - pełne pluchy, wilgoci, ciemności i innych niefajnych spraw - siadam i piszę o ciepłych kluchach, duperelkach i innych bzdurkach. Tak tylko, dla siebie, żeby poćwiczyć sobie mózg, pomyśleć nad tym, co się ostatnio wydarzyło, bla bla. To ta melancholijna część. Ta sentymentalna zaś skłania mnie do powracania do podstaw, rozczulania się, babrania się we własnych wspomnieniach i korzeniach. I oto jestem. Zmienna mnie ukształtowała, chyba już zawsze będę do niej wracać.
Mała rozkmina. Jeśli Zmienna to ja, czy zdanie: "Zmienna mnie ukształtowała, chyba już zawsze będę do niej wracać." oznacza, że zawsze będę wracać do siebie/zawsze będę sobą? Jeśli tak, to dość optymistyczny scenariusz i na tym zakończę tę krótką, filozoficzną papkę, która nie ma większego sensu istnienia, jeśli by się nad nią głębiej zastanowić.
Jako, że mam do zrobienia masę rzeczy (przeczytać stos śmieci na literaturoznawstwo... X.X), jak zwykle znajduję sobie trylion milionów tysięcy powodów, żeby tego nie robić. Okey, okey. To oznacza tylko jedno. Że to nie żadna ściema i że Dina wróciła do gry!
To tyle na dzisiaj. Obiecuję, że jeszcze tutaj zajrzę i na pewno szybciej niż za 3 miesiące. :) Bo w tym momencie, najlepsze na co mnie stać, to rzucić się w objęcia Morfeusza i zakończyć w końcu ten długaśny, niewyraźny dzień.

Do napisania, ściski i czołem,
Wasza zapomniana Dina.


i trochę koloru na koniec.