niedziela, 7 lutego 2010

# 53, życie na fali.

Dziś niedziela. Dla niektórych dzień święty, dla innych okazja do odpoczynku, dla Ciebie ostatni dzień weekendu i dzień poprzedzający poniedziałek, czyli szkolną męczarnie. Niedziela jest dniem, kiedy zazwyczaj, z chęci lub z przymusu, chodzimy do kościoła. Jeśli jest kościół, jest też msza. Jeśli msza, jest kazanie. Czym więc mógłby być zainspirowany dzisiejszy post? Staję się przewidywalna. Peszek.
Dla tych, którzy  jeszcze nie celebrowali wyjątkowości dzisiejszego dnia: Ewangelia mówiła o powołaniu rybaków na apostołów. O wielkim łowie, wiernym podążaniu za głosem "z góry". Ksiądz użył metafory, która niesamowicie przypadła mi do gustu, zainspirowała i dała powód do pisania. Użyję jej jednak w nieco innym kontekście.
Wyobraźcie sobie morze. Stoicie na jego brzegu, wolni jak wiatr, bez żadnych więzów, które mogłyby was ograniczać. Widzicie przed sobą ogrom fal. Piękne, bezkresne, czyste jak łza, porywające wody. Zamykacie oczy. Towarzyszy wam lekka bryza, która owiewa policzki. Sprawia ona, że wydaje wam się, że jesteście delikatni jak piórko. Czujecie zapach i chłód słonej cieszy, która zalewa stopy, woń ryb, gorący piasek, który chrzęści cicho pod stopami? Super, jedziemy dalej. Teraz wyobraźcie sobie, że wasze życie jest jak ta woda. Porywające, zachęcające do działania; czyste, jak kartka, która czeka, aż ktoś napisze na niej historię; jak niedoprawiona zupa, która czeka na Vegetę. Aż chce się wykąpać, napisać coś, dodać szczyptę soli do smaku! Teraz zadam pytanie. Dlaczego stoicie na plaży? Na brzegu życia? Dlaczego nie czerpiecie z niego, skoro jest wasze?
Kiedy dłużej tam postoicie, plaża zamieni się w błotko. Ugrzęźniecie tam. Poczujecie się bezpieczni, jak Shrek na swoim bagnie. Nie taka jest nasza rola, ludziska! Człowiek dostał wolną wolę, rozum, język, nogi aby działać, iść naprzód, przed siebie! Dostał wszystko, co mu potrzebne: wieloczynnościowy narząd, twór mięśniowy jamy gębowej kręgowców, zwany potocznie językiem, który daje mu możliwość komunikowania się z innymi ludźmi, zawiązywania nowych znajomości; dwie nogi, za pomocą których może przemierzać świat (dosłownie i w przenośni). Rozum, aby w głową podejmować decyzje. Rodzimy się bez historii, czyści, abyśmy sami mogli sobie ułożyć życie. Na początku robią to za nas rodzice, bo wiedzą, co dla nas dobre bla bla bla, ale kiedy nabieramy rozumku to naszym zadaniem jest przeżycie życia jak należy. To my mamy wybierać, przebierać w niezliczonej liczbie możliwości. Nie mamusia, mąż, przyjaciółka. My sami. To nasz żywot i to tylko i wyłącznie od nas zależy, czy ktoś nas zapamięta i jak ten byt będzie postrzegany. Im dalej, tym woda czystsza - niezmącona, przejrzyście piękna. Większe ryzyko, większa zabawa, więcej radości z życia. Trzeba z tego korzystać z tego, że żyjemy tutaj, w tej chwili, z tymi ludźmi, którzy są dookoła nas. Widzieć radość w najmniejszej rzeczy, uśmiechać się do słońca, "do dziecka w wózku/do wróbla/który stracił ogon"*. Iść przez życie tanecznym krokiem. Surfować przez nie, łapać największe fale - nie bać się żyć. Jechać jak na sankach ze stromej górki. Bierność nie uczyni naszego istnienia wyjątkowym. Aby być wyjątkowym, trzeba umieć być. 
Wiadomo, że czasem dostajemy w kość, jest ciężko.  Trzeba umieć to przetrwać, poradzić sobie z kamienistą, krętą drogą. Doświadczenia kształtują nasz charakter, uczą, dają siłę, aby następnym razem łatwiej było nam poradzić sobie z przeszkodami. Mówią, że "po burzy zawsze wychodzi słońce".


źródło: Google.pl

Pozdrawiam optymistycznie, kleo.

PIOSENKA NA DZIŚ:
Wilki - Here I am

* Małgorzata Hillar - Zakochana