ARGHWHWH!
Tak oto jednym słowem można określić stan mojego rozjuszenia emocjonalnego. Dlaczego się tam pienię? Bo, do cholery, przez całą noc (długą jak szary papier, swoją drogą) oka nie zmrużyłam. ŁAAAA! Za dużo kofeiny zawartej w Coli i Pepsi? Majonez i grillowanie wieczorkiem? Przypływ weny (napisałam dwie piosenki! ;o)? A może pełnia była? Nie wiem, nie wyglądałam przez okno. A tak poza tym, to chyba wszystko już zrobiłam, co się tylko dało. Przykryta, odkryta, okno otwarte i zamknięte. Nic, kurde, nic nie działało! Nawet próbowałam na siedząco spać!
Najciekawsze, czuję się tak cholernie wyspana, jak dawno nie byłam.
Jest za dwadzieścia szósta, niedziela, 23 maja 2010. Siedzę, żuję Orbita zielonego, słucham muzy z Camp Rock (niech mnie szlag!), nadal nie jestem śpiąca. Kurde, House by wiedział! On zawsze wie!
W ciągu tej nocy:
- Wyczaiłam, że do pokoju nie dochodzą odgłosy z WC
- Znalazłam czipsy, na które nie miałam ochoty
- Liczyłam, co ile oddechów Pina głęboko wciąga powietrze
- Dowiedziałam się, że aby zasnąć trzeba "odwrócić się" - Pina gada przez sen
- Sprawdzałam, jak się śpi jak pies. Na podłodze. Jak będę miała psa, to będzie miał łóżko z baldachimem. Podłoga jest cholernie niewygodna!
- Zdejmowałam i zakładałam kolczyki. Wrzynają mi się w szyję jak za długo leżę.
- Zastanawiałam się, czy na półce stoi ketchup. Stał tam. Piękny i majestatyczny. Jak zawsze.
- Spędziłam w łazience chyba z godzinę. Nie, nie. Po prostu pisałam piosenkę!
- Doszłam do wniosku, że jeśli wena będzie mnie dopadać tylko o 2:48 w Piny WC, to gów*o z pisania, damn!
- Podśpiewywałam pod nosem: You're the voice I hear inside my head / The reason that I'm singing / I need to find you, I gotta find you / You're the missing piece I need / The song inside of me / I need to find you, I gotta find you, co jest dość narcystyczne, c'nie? Ale jak facet śpi, to kto ma mi śpiewać? *beksa* No właśnie, sama pośpiewam!
- Później śpiewałam: I've always been the kind of girl / That hid my face / So afraid to tell the world / What I've got to say / But I have this dream / Right inside of me (Camp Rock again?!), co jest już mniej narcystyczne, ale i tak debilne. Później śpiewałam Hej sokoły. Słów nie przytoczę, bo każdy zna.
- Wpadłam na termin Osobowość narcystyczna. Na podstawie wcześniejszych wydarzeń zaczęłam się nad sobą zastanawiać i sprawdziłam, czy w kryteriach diagnostycznych nie zawiera się bezsenność. Nie, na szczęście, uff. Jest za to brak empatii, co mnie wyklucza, haha.
- Stwierdziłam, że Puczi (najsłodszy gryzoń w całej galaktyce) zwiał przez otwarte drzwi
- Później go znalazłam. Okazało się, że siedział pod trocinami. Mistrz kamuflażu! Muszę się od niego nauczyć, żeby kryć się na angolu i na polaku.
- Pina odwróciła się tej nocy szósty raz. Znów patrzy na ścianę. (Przecież ona śpi, więc jak może patrzeć? ;o)
- Obudziło ją pykanie klawiatury, która pyka z mojego powodu już od ponad trzydziestu minut.
- Nauczyłam się piosenki z Camp Rock na pamięć (?!)
- Ani razu nie ziewnęłam!
- Obskoczyłam wszystkie portale społecznościowe, typu: nasza klasa, photoblog, i te de.
- Przeczytałam na jednym wdechu relację z wycieczki Asi (klik)
Jeszcze sporo innych, ale nie będę się już tyle produkować, bo notka zrobi się dłuższa niż rolka Velvetu.
Najciekawsze, czuję się tak cholernie wyspana, jak dawno nie byłam.
Jest za dwadzieścia szósta, niedziela, 23 maja 2010. Siedzę, żuję Orbita zielonego, słucham muzy z Camp Rock (niech mnie szlag!), nadal nie jestem śpiąca. Kurde, House by wiedział! On zawsze wie!
W ciągu tej nocy:
- Wyczaiłam, że do pokoju nie dochodzą odgłosy z WC
- Znalazłam czipsy, na które nie miałam ochoty
- Liczyłam, co ile oddechów Pina głęboko wciąga powietrze
- Dowiedziałam się, że aby zasnąć trzeba "odwrócić się" - Pina gada przez sen
- Sprawdzałam, jak się śpi jak pies. Na podłodze. Jak będę miała psa, to będzie miał łóżko z baldachimem. Podłoga jest cholernie niewygodna!
- Zdejmowałam i zakładałam kolczyki. Wrzynają mi się w szyję jak za długo leżę.
- Zastanawiałam się, czy na półce stoi ketchup. Stał tam. Piękny i majestatyczny. Jak zawsze.
- Spędziłam w łazience chyba z godzinę. Nie, nie. Po prostu pisałam piosenkę!
- Doszłam do wniosku, że jeśli wena będzie mnie dopadać tylko o 2:48 w Piny WC, to gów*o z pisania, damn!
- Podśpiewywałam pod nosem: You're the voice I hear inside my head / The reason that I'm singing / I need to find you, I gotta find you / You're the missing piece I need / The song inside of me / I need to find you, I gotta find you, co jest dość narcystyczne, c'nie? Ale jak facet śpi, to kto ma mi śpiewać? *beksa* No właśnie, sama pośpiewam!
- Później śpiewałam: I've always been the kind of girl / That hid my face / So afraid to tell the world / What I've got to say / But I have this dream / Right inside of me (Camp Rock again?!), co jest już mniej narcystyczne, ale i tak debilne. Później śpiewałam Hej sokoły. Słów nie przytoczę, bo każdy zna.
- Wpadłam na termin Osobowość narcystyczna. Na podstawie wcześniejszych wydarzeń zaczęłam się nad sobą zastanawiać i sprawdziłam, czy w kryteriach diagnostycznych nie zawiera się bezsenność. Nie, na szczęście, uff. Jest za to brak empatii, co mnie wyklucza, haha.
- Stwierdziłam, że Puczi (najsłodszy gryzoń w całej galaktyce) zwiał przez otwarte drzwi
- Później go znalazłam. Okazało się, że siedział pod trocinami. Mistrz kamuflażu! Muszę się od niego nauczyć, żeby kryć się na angolu i na polaku.
- Pina odwróciła się tej nocy szósty raz. Znów patrzy na ścianę. (Przecież ona śpi, więc jak może patrzeć? ;o)
- Obudziło ją pykanie klawiatury, która pyka z mojego powodu już od ponad trzydziestu minut.
- Nauczyłam się piosenki z Camp Rock na pamięć (?!)
- Ani razu nie ziewnęłam!
- Obskoczyłam wszystkie portale społecznościowe, typu: nasza klasa, photoblog, i te de.
- Przeczytałam na jednym wdechu relację z wycieczki Asi (klik)
Jeszcze sporo innych, ale nie będę się już tyle produkować, bo notka zrobi się dłuższa niż rolka Velvetu.
To see ya, pączuszki.
Idę dalej gapić się w sufit.
Dina.
Muzyka:
Camp Rock - This is me
Idę dalej gapić się w sufit.
Dina.
Muzyka:
Camp Rock - This is me