Na początku zarzucę jakąś mądrością, żeby udać, że jest poważnie. Mam nadzieję, że nikt się nie obrazi. Boooomba, nie słychać sprzeciwu.
"Bo los pragnie, byś spełnił swoją Własną Legendę."
(Paulo Coelho, Alchemik)
Cytat tylko pośrednio związany z tematem, jednak spodobał mi się. Poza tym, lubię Alchemika a więc czemu nie? Chyba jeszcze go tu nie było. Zawsze musi być ten pierwszy raz.
Dlaczego ten cytat związany tylko pośrednio? Bo tylko słowo "los" łączy go z tematem. (5 minut później...) Jakoś mi się dziś nie klei temat. Może dlatego, że moja głowa jest całkiem gdzie indziej a pod nosem śpiewam "Marchewkowe Pole" zespołu Lady Pank? Ciągle zapominam... O czym ja to miałam?
Ha, to zabawne. Los jest taki kapryśny! (Tak, tak. Już zaskoczyłam, a potrwało to tylko chwilę!) Wczoraj myślałam, że gorzej już być nie może. Serio. Jakiś chory horror (dziwnie brzmi to zestawienie słów, hm). Rybki z Rybim Niebie, kanar w Komunikacji Miejskiej (jak pech, to pech, cholibka!), potworny całoroczny z chemii szatan, który dobił mnie doszczętnie. Poczułam się jak taki śledź od namiotu, który ktoś kopniakami po czubie wkopuje na siłę, na przekór oporowi, w czarną i nieprzeniknioną ziemię. Rąk - brak (w przypadku śledzia, oczywiście). Ani krzyczeć, ani wierzgać się. A na dodatek ktoś kopie bezustannie. Na szczęście, jestem Supermanem (choć nie zakładam majtek na rajstopy ;] ) i dzielnie sobie z tym poradziłam! Jak to mawiam: Nie musisz mieć atrybutów siły, aby posiadać siłę. Nie musisz mieć peleryny do ziemi, nie musisz latać ani miotać piorunami aby być super-bohaterem. (Czasem mi się udaje, ha!)
Dziś czuję się w miarę zadowolona z życia. Dostałam dobry ze sprawdzianu z GENETYKI (największe zło świata, pomijając to, co jeszcze nie nadeszło, a co zbliża się wielkimi krokami), na który prawie wcale się nie uczyłam! Nie spotkałam kanara. Nie spóźniłam się do szkoły, nie miałam chemii (miałam matmę, ale jakoś przeżyłam, jak widać). Szkoda, że rybki nie odżyły, ale chyba za wiele wymagam od losu.
Oj, kapryśny los. Jak rozpuszczona księżniczka, wydziwia, kombinuje jak koń pod górkę. Trochę przypomina to wzloty i upadki na giełdzie (PP też dziś było, haha). Nigdy nie wiadomo, kiedy będzie lepiej, kiedy spadniemy na sam dół, ile nam zejdzie, zanim się wykopiemy z tego bagna ani jak długo będziemy pięli się na szczyt. Nie wiemy, czy się na nim utrzymamy czy też nie. Hossa czy bessa? Los jeden raczy wiedzieć!
Mam nadzieję, że moja dobra passa jeszcze trochę się utrzyma. W czwartek kolejna porcja słówek z angolka, mrr. Trzymać kciuki! Wiem, że to działa!
Pozdrawiam, Dina.

MUZYCZKA:
Wydaje mi się, że z odtwarzaczem jest wygodniej.
A więc niech będzie!
+
"Odrzuć strach. Spójrz przed siebie. Idź i nie zatrzymuj się.
Cofnij się, a zestarzejesz się. Umrzesz jak się zawachasz."