sobota, 30 kwietnia 2011

# 271, ni pies ni wydra

1. Abiturient – osoba, która ukończyła pewien etap edukacji w jednostce organizacyjnej wchodzącej w skład systemu oświaty.


A więc i ja należę już do tej dziwacznie nazywającej się grupy, której nazwy nie umiem wymówić. Z grubsza jednak, jak każdy wie, chodzi o to, iż już nie jestem uczniem liceum, ale też nie mam świadectwa "dojrzałości", czyli ni pies ni wydra. Taka jakaś cyber-masa, która już prawie czymś jest, ale musi się dosmażyć i zostać zakatowana (lub też, dla czepiających się, dokształcona ) przez najbliższe dwa miesiące, bo właśnie wtedy dadzą mi do ręki świstek. I będę absolwentem. Ot co. 
Z przerażeniem dziś wybiegłam z domu z dwóch względów. Pierwszy, ponieważ prawie spóźniłam się na autobus; drugi, jechałam na    z a k o ń c z e n i e    liceum (!?). Ale że co? Że koniec? Jakoś to do mnie nie dociera. 
Utarliśmy się. Jesteśmy wyrąbani, jak nie z tej ziemi. Każde inne, ale mamy jedną część wspólną - trzy lata w jednej klasie, czy tego chcemy czy chcemy. Nie ma innej opcji. Jest smutno, łzawie, przytulankowo. Już teraz tego brakuje, jak tylko się pomyśli, że czegoś już nie będzie. Cholera, nie cierpię tych momentów w życiu. I chyba po raz pierwszy w życiu mnie to tak dotkliwie dotknęło (?). Damn, damn, damn. Jedno wiem. To, jak potoczą się nasze drogi - czy będą się przeplatać czy omijać - zależy tylko od nas. Jesteśmy kowalami własnego losu, bla bla, coś tam. I wiecie, co? To jeszcze nie koniec! 






















36 osób - jesteśmy naj.




P.S: Od tygodnia ani widu, ani słychu. Nic, pustka, cisza. Nie, żebym się Ciebie upominała, ale chyba już najwyższa pora, żebyś wpadł jeszcze któregoś razu pogadać. Dziś idiotycznie to utrudniam moim niespaniem. I cichosza. Mam ciasteczka i ciepłą herbatę. Wiem, że gdzieś jesteś.