poniedziałek, 4 kwietnia 2011

# 264, everyday life

Nostalgicznie, choć z nutką energii mijają ostatnie dni. Bez szału, ale nie mogę powiedzieć: "Life sucks". A to już zdecydowanie postęp niesamowity. Progres, o tak. Ładuję się pozytywną energią, która płynie z pokazującego się chwilami słońca (niedziela *.*) i mimo że w kość się momentami dostaje, daję kuźwa radę. Babeczki, koleżaneczki,  bajeczki, rymowaneczki na poprawę dnia i inne pieprzoty, które są fajne. Chodzę i pod nosem śpiewam, opowiadam wiersze, wzory na trójmian kwadratowy i trzynastozgłoskowcem oznajmiam, że mam się świetnie i jestem szczęśliwa jak ja nie mogę. 
Tylko, panie Darku, zrób mi zielone światło, całą na przód i gaz do dechy. I niebieskie niebo raz poproszę. Ta niedziela była piękna! W ogóle interesujący weekend. Lubię to.