piątek, 20 maja 2011

# 280, hole in my head

Momentami wydaje mi się, że jestem jakimś totalnie wykręconym stworem, który nie potrafi nad sobą zapanować. Takim, który nie potrafi trzymać języka na wodzy i plecie bzdury nie z tej ziemi. Kiedy te chwile mijają, jestem niemal pewna, że wszystko ze mną w porządku i  że lepiej być już nie może. Kilkadziesiąt sekund później nie wiem kim jestem i dokąd zmierzam. Mam w głowie wielką dziurę i chcę zapaść się pod ziemię, bo mam wrażenie, że tylko tam będę mogła odnaleźć siebie nie zważając na chaotyczny rumor miasta. Czuję wszechogarniającą pustkę, nicość wkrada się w miejsca, gdzie jeszcze nigdy nie byłam. Wypełnia moją głowę. Wszystkie moje myśli odpływają, toczą się po nierównościach świata, rozpraszając się we wszystkich kierunkach. I kiedy mi się wydaje, że już prawie je mam, że je doganiam i już prawie wiem, o co w tej grze chodzi, pojawiają się okoliczności, które odwracają moją uwagę od żałośnie pełznących myśli.
O, już prawie wiem, co chciałam powiedzieć. 
Niech to. Znów się rozlałam i chcę się pozbierać. I nie pamiętam. Niech to szlag.
Kim jestem?