sobota, 28 maja 2011

# 282, i used to be calm.

Pamiętam ten czas, kiedy potrafiłam beztrosko odwrócić się i mieć wszystko w nosie. Chociaż przez trzydzieści sekund mogłam być spokojna. W pełni odprężona, zrelaksowana, uśmiechnięta. Chyba mi to minęło. 
Dręczę się jak zaawansowany masochista. Wałkuję, przetrawiam już dawno strawione, w kółko to samo. Damn it, jakie to nudne. A ja nie lubię rutyny. Chyba pora porzucić ten nędzny styl życia. 
Ciekawe tylko, co z tego wyjdzie?

Czekam na trzydziesty dzień czerwca. To jak czekanie na ścięcie głowy. Czas to kat dla duszy. 

Dina.