Kiedy idę przed siebie każdego dnia, zdarza mi się czuć jak Atlas. Przygniatana, wręcz miażdżona jakimś cholernym kieratem dnia, który robi ze mnie niewolnicę. Czuję na plecach dziwny ciężar i nieprzyjemne ukłucia w tył głowy. Mam zwyczajnie dość. Mam się ochotę wyłączyć i mieć wszystko gdzieś.
Właśnie wtedy uciekam. Daleko. Jak najdalej. Pozwalam sobie na błogą chwilę zapomnienia. Na małe przyjemności i duże niespodzianki sama dla siebie. Śpię do południa, pozwalam sobie na więcej niż odrobinę szaleństwa. I odżywam. I znów wchodzę na ring i nokautem powalam problemy, jeden za drugim. Znów jestem odrobinę silniejsza. I tak cholernie dumna, że potrafię się przed sobą do tego przyznać.
Dina.
it's a new dawn
it's a new day
it's a new life for me
and i'm feeling good