piątek, 13 maja 2011

# 279, self-confident or sth

Są takie momenty, kiedy chciałabym być bardziej pewna siebie. Odrobinę bardziej spontaniczna, przebojowa i zdecydowanie mniej nieśmiała. Umieć wyrazić własne zdanie bez obawy, że może spowodować złą reakcję u odbiorców. Chciałabym umieć stanąć przed drugim człowiekiem i bez strachu powiedzieć mu to, co mam konkretnie do powiedzenia. Uśmiechać się, nie czuć w gardle kamienia, który uniemożliwia wydanie z siebie głosu. Wcale nie chciałabym umieć latać. Nie chciałabym mieć też daru teleportacji, czytania ludziom w myślach, bycia niewidzialnym czy wpływu na emocje. Chciałabym mieć siłę, która pozwoliłaby mi poskromić choćby największe lęki. Czasami chciałabym umieć się nie bać.
Mam takie chwile, kiedy chciałabym nie mieć serca. Umieć wyłączyć uczucia, emocje, frustracje, fobie, uprzedzenia. Zamienić się w skałę – zimną, twardą, niezniszczalną. Chciałabym wyłączyć się na chwilę. Kierować się zdrowym rozsądkiem, który nazbyt często jest zagłuszany przez inne czynniki. Puścić w niepamięć słowo „czucie” i przez chwilę zastanowić się, co byłoby wygodne, co nie sprawiałoby, że wszystkie przyrzeczenia trafia jasna cholera i że trafia się do brodzika emocjonalnego wypełnionego aż nadto odpychającym szambem. Jak dobrze byłoby, chociaż przez moment, pozbyć się tego nieprzyjemnego wrażenia, że gdybym była kimś innym, byłoby prościej. Gdybym potrafiła zrozumieć to, czego nie potrafię pojąć. Gdybym, chociaż przez krótką chwilę, mogła rozważnie podejść do życia. Tak bardzo chciałabym trzeźwo spojrzeć na to, co mnie otacza. Bez otumanienia przez dziwne, jakby nadprzyrodzone zjawiska, które nazywamy emocjami. Chciałabym potrafić zeskoczyć z huśtawki.
Problem tkwi w tym, że się boję.
Dziś wiem:, pomimo że myślałam, że to będzie najpotworniejszy dzień w historii świata, myliłam się. Nikt nie mówił, że będzie łatwo. Nigdy.

Dina.

MUZYKA: