czwartek, 25 listopada 2010

# 226, czuję, że nadchodzą ciężkie czasy związane z za-zimnem

Dość nieciekawy ten posępny i niesamowicie ponury, zły listopadowy dzień, w którym czuję, że niebo zawali mi się na głowę z racji tego, że dziś wywiadówka. Bleah. Ponad to, dzieje się inne zło wszechświata. Otóż, pada śnieg. O nie. O nie, nie, nie. Duże zło, bo ja nie lubię zimna. Odmarzają mi paluszki, czubek nosa i policzki i uszy, oł noł. Bardzo, bardzo zimno. Nie pociesza mnie fakt, że ten śnieg ozdabia włosy lepiej niż niejeden fryzjer przed sylwestrem. Jest ZA zimno. (ale się zapętliłam)
Nie lubię gadać o pogodzie. To pogadajmy o uzależnieniach. Uzależniłam się od kawy. Trzęsą mi się ręce jak u xxx (cokolwiek powiem w tym miejscu będzie niepoprawnym politycznie majakiem, więc daruję sobie) i powieki między 14 a 17 robią się zupełnie ołowiane, rzęsy ciążą jakimś nieznanym ciężarem. Uzależniłam się też od adrenaliny. Chyba mam mały deficyt endorfin, ale jest kilka rzeczy, które pozwalają mi o tym na momencik zapomnieć. Uzależniłam się od spania - jakaś mądra osoba powiedziała mi, że czasem trzeba przejść w stan hibernacji i olać wszystko, przespać - cokolwiek. 
Maturki próbne, maturki. Jest dość zabawnie. Założę się, że wszystko oblałam. W sumie, nie dam o to. 
Jutro - przemiły wieczór mnie czeka. Prze-miły. Uff, odetchnę trochę od mojej stęchlizny, bleah. 
Wiadomość z ostatniej chwili: mój tatko będzie pełnił wartę na studniówce. Płakać czy się zabić? 
I wiecie, co jeszcze powiem? Ciągle pada. FUU. 


Din.