poniedziałek, 7 marca 2011

# 255, słodko, kwaśno, gorzko, ale na pewno nie mdło - o nie, nie

"Lubię to" - rzekłby Fejsbuk, czyli wyrocznia XXI wieku. Mimo że jestem cholernie niewyspana, szatańsko boli mnie głowa, ten dzień był bardziej ekstra niż może to opisać najbardziej wyszukany bluzg świata. Do fajności trzeba mu dodać również, że dziś słowa pokrywają się i są lustrzanym odbiciem tak szałowo cudownego humoru, który swoją drogą aż wylewa się uszami. Jestem szalonym wulkanem energii, który wpadł w wir mega mega szczęścia. 
Życiowo mówiąc, różnie bywa. Tak, o moim życiu mogę powiedzieć wszystko - chodzę wściekła, poirytowana, smutna, rozgoryczona, zaryczana z czerwonym nosem, ucieszona po same uszy, z małymi diablikami w oczyskach, z figlarnym pomysłem na siebie, pośpiewująca Brodkę, zła, dobra, piękna i nieuczesana, z muzyką na maksa w słuchawkach, w zupełnej ciszy, przeżuwająca gumę truskawkową, siorbiąca gorącą herbatkę malinową. Mam trzy zyliony twarzy, humorów, uśmiechów, tanecznych kroków, sposobów szurania martensami, myśli pędzących z prędkością zabieganego świata, nowych pomysłów, uczuć, spostrzeżeń i mistrzowskich zagrań. Mam miny, mam farta, mam przerażająco zielone oczy i ochotę na lody owocowe z syropem cytrynowym. Mam też ochotę na koncert, zrobienie czegoś dobrego dla świata, chciałabym pływać w jeziorze i gapić się w gwiazdy i wąchać zapach wiosennej łąki o piątej nad ranem w towarzystwie świergotu ptaków. Zdecydowanie brakuje mi ciepła, wiosny. Choć na brak słońca nie mogę narzekać - dogadza mi ostatnimi dniami i jest wprost olśniewające. Tak jest, bywa słodko, bywa kwaśno, gorzko, cuchnie spalenizną, pachnie tak pięknie jak w kuchni, kiedy pieką się babeczki czekoladowe. Mojemu życiu jednego nie można zarzucić. Nie jest nudne. Dzieje się tysiąc rzeczy w ciągu sekundy. Jest takie smakowite. Cieknie mi ślinka na samą myśl o kolejnym dniu, kiedy pomyślę sobie, że jutro może być przecież jeszcze lepiej niż dziś. Stwierdziłam, że poziom dobrego humoru zwiększa się wraz z ilością uśmiechów dawanych i otrzymywanych oraz wraz z ilością promieni słonecznych na nosie. Zauważyłam, że moje pieguski wychodzą na wierzch z zimowego snu. Słodziuchno.
O dziwo, dzisiejszy dzień bez focha można uznać za zaliczony - results! Tańczę na krześle, gibam się, chichoczę pod nosem i mam w nosie to, co złe. Tak, to jeden z tych cudownych dni. Pocieszna ocena z polaka, pojęcie tematu na matmie w stopniu zadowalającym, żadnych ofiar mojego podboju Gdańska za kółkiem, miło, miło. Zdecydowanie. 
Lubię czerwone róże, żelki, mleczną czekoladę i zwykłą uprzejmość przypieczętowaną czarującym uśmiechem. 

Dinka.

PS: Słuchanie tej samej piosenki w stanie szału macicy i w stanie totalnej ekstazy i zupełnie inaczej się kawałek odbiera:
Monika Brodka - Granda