piątek, 2 kwietnia 2010

# 67, Kurze Jajo + Homo Faber = Pisanki. Wygląda na to, że pisanki zakończą swój żywot, jeśli nadal będziemy tak twórczym narodem.

Zanim przejdę do właściwej notki: Wybaczcie, ale muszę się wyżyć.

AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA! BLOGGER, TY WREDNA JĘDZO! CZEMU NIE DZIAŁASZ, KIEDY MAM WENĘ! ;<

Ok, skończyłam. Niedziałający Blogger jest bardziej demotywujący niż niedziałające Demotywatory. Nie sądziłam, że kiedyś to powiem!


Idą święta, więc jak mogłabym nie pozostawić po nich śladu u mnie. Wszyscy życzą ludziom dookoła wesołych, kolorowych jajek podskakujących w rytm makareny (czasami wielkich jajek życzą *olaboga*), kurczaków wyskakujących zza zakrętu, chomików z długimi uszami i włochatymi ogonkami, ładnej pogody i bogatej żony. Generalnie, odrobiny szczęścia (jeśli szczęściem można nazwać chomika albo kurczaka, który, wyskoczywszy zza zakrętu, może pozbawić kogoś samochodu lub czegoś innego). Ja też Wam życzę wesołych jajek i kolorowych kurczaczków, ale nie o tym, cholibka, będę marudzić.

Pamiętam, że kiedy byłam mała, byłam mistrzem w malowaniu pisanek. Rany, jaka to była frajda! Brało się pędzelek i wiśta wio! Cały dzień kuchnia pływała w farbkach i miałam wtedy raj na ziemi - ja i jajka, jajka i ja! Pomyśleć, jak dziecku niewiele potrzeba do szczęścia. Wydaje mi się, że tym jajkom jak i mojej mamie moja wielka pasja się nie bardzo podobała, bo zalewałam brudami wszystko, co miałam pod ręką i ogólnie rzecz ujmując, po moim nadaktywnym malowaniu pisanek, kuchnia przypominała pobojowisko, świat po apokalipsie, dzieło Picassa. 

Z biegiem lat kilka rzeczy się zmieniło, kilka pozostało takich samych. Otóż:

1. Teraz mama zagania mnie do kuchni. Za 2 lata wyniosę się z domu i jak poradzę sobie, kiedy NIE NAUCZĘ SIĘ GOTOWAĆ?! ŚWIAT SIĘ SKOŃCZY!

2. Kiedy wchodzę do kuchni, zastaję porządek (zazwyczaj). Kiedy wychodzę, lepiej nie wiedzieć, co tam zostawiłam. Pochwalę się, że kiedyś naleśnik przykleił mi się do sufitu *cwaniak*. Ty tak nie umiesz, ha!

3. To, co się zmieniło, to także entuzjazm, który kiedyś mnie rozsadzał. Widocznie wypaliłam się kucharsko i artystycznie. Nędzne życie mojego Przyszłego Męża, który jeśli nie będzie umiał gotować, albo nie będzie miał wystarczającej, bawolej siły, aby zaciągnąć mnie do kuchni i jakimś cudem utrzymać tam i nauczyć mnie upichcić zjadliwy obiadek, będzie skazany na pewną śmierć. (nie ma to jak autoreklama -.-)

No właśnie. Dziecięcy entuzjazm, który ukazuje się nawet przy takiej głupiej czynności jak pomalowanie jajka. Czy trzeba być dzieckiem, żeby mieć nieograniczoną wyobraźnię (trzeba by zobaczyć te pisanki, żeby zrozumieć frazę "nieograniczona wyobraźnia")? Czy z wiekiem zanika kreatywność i chęć do robienia rzeczy, które dziwnie jest robić "w pewnym wieku"? Czy to wynika z lenistwa, zdziwaczenia, zwapnienia mózgu, zmętnienia oka? Na co zwalić wszechogarniające człowieka lenistwo, które dopada ludzką istotę na coraz wcześniejszych etapach życia? Czy człowiek musi mieć lat więcej od roku, mniej od dziesięciu, żeby zmusić się do zmuszenia mózgu do myślenia i stworzenia czegoś od podstawy? Ludzie robią się coraz bardziej leniwi. Jesteśmy zdolni tylko do przewijania stron na Demotach, wystawiania głupich komentarzy na NK. O nie! Jesteśmy bardzo kreatywni! Wymyślamy idiotyczne łańcuszki, które doprowadzą świat do autodestrukcji, jeżeli pech w nich zawarty kumuluje się w jakiejś próżni. Pisanki można kupić w sklepie. To, czego nam potrzeba znajduje się na sklepowej półce, albo na Demotywatorach. Nie wysilimy się na tyle, żeby samemu coś zrobić. Wykombinować, pomyśleć, użyć mózgu i pracy rąk w procesie twórczym. 

Po to dostaliśmy tą galaretę, którą większość ludzi chowa pod włosami i czachą, żeby czasem jej używać. Po to dostaliśmy wyobraźnię (mniejszą lub większą) by czasem z niej skorzystać, zaszaleć, zrobić coś, czego jeszcze nie było. Wiadomym jest, że narząd nieużywany z czasem staje się niesprawny i bezużyteczny. A mózg i wyobraźnia to całkiem niczego sobie sprzęty, jakimi zostaliśmy obdarowani. Szkoda byłoby zmarnować takie gadżety.


* Homo Faber – Człowiek wytwórca