niedziela, 10 października 2010

# 197, w ogromnym zagonieniu i kujonieniu pozwalam sobie na chwilkę wytchnienia i myślami znów jestem na wakacjach! Tajemnicza choroba.

To do mnie zupełnie niepodobne. Utwierdzam się w przekonaniu, że z moją głową coś się stało, albo że cierpię na jakąś nieuleczalną chorobę tropikalną. Piękna, słoneczna, rześka jak wiosenny poranek (mimo, że mamy jesień, a podobno zima za pasem - o nie, o nie, O NIE!) niedziela, a ja siedzę zakopana w bunkrze z książek przeróżnej grubości i co więcej - UCZĘ SIĘ! Ja się UCZĘ?! I wiecie, co? Chyba domyślam się, jak ta moja choroba się nazywa. Ma-tu-ra. Jestem tego niemal pewna. Jestem też pewna tego, że nie tak powinna wyglądać dobra niedziela, ale już po ptakach. Dzień się skończył i nie mam szansy na poprawę. Jestem zdania, że doba powinna trwać 48 godzin. I wydaje mi się, że i to byłoby dla mnie za mało. 
Tymczasem, odrywając się od książek, do których przyssałam się jak do źródełka życia (-.-), szprycuję się Placebo, jogurcikiem i z sentymentem oglądam zdjęcia z wycieczki do Warszawy, na których jesteśmy czerwoni, zdechli, zgrzani i taaacy szczęśliwi, bo szkoła była taaaak daleko! Żadnej ma-tu-ry, żadnego PP, ani biologii, ani wypracowań i trenów Kochanowskiego! "Oł je" - chciałoby się wesoło krzyknąć i zwiać na koniec świata przed populacjami, biotopem, konsumentami III rzędu, budżetami lokalnymi i całym tym szajsem. (Gosh, co na moim dysku robi Justin Bieber?!-.-) Taaaak, wracając do wątku, na koniec świata, jeśli taki gdziekolwiek istnieje. Powiedzcie mi, jeśli wiecie, gdzie go znajdę.

Pałac Kultury i Nauki.
Mój pokój w stolicy *skromniś*

Przed sklepem Wokulskiego *cwaniak2*


Warszawskie Kibelki *serduszka*

Damcio myśliciel.
Wędrowniczki joł.

Moje gołąbki.

Pierwsza w kolejce do Muzeum Powstania!
Kolejka po naszym wyjściu z MPW.

Genialna atrapa!

Słup, który zawsze chętnie cię wyslucha.

PKP - zdzierca z ostatniej kasy.

Btw, czytam sobie ten Proces. Szczerze powiem, że to druga już lektura szkolna, którą czytam z prawdziwą przyjemnością! Ta poprzednia to Zbrodnia i kara Dostojewskiego. (kolejny objaw tajemniczej choroby) Zachęcam do poczytania, jeśli kogoś interesują realia prawnicze, huhu.
Okej, wracam się kujonić. Jutro kartkówka z biologii... *chlast*
Dinka.