niedziela, 24 października 2010

# 210, Serce z marmuru

Zimny poranek martwego października
Złotoczerwony deszcz szeleszczących  liści
Spada bezwładnie na moją głowę
Pochyloną nad Tobą

Pachniesz zmarzniętą ziemią
Wczorajszym deszczem i dzisiejszą pluchą
 Wyglądasz mizernie, jakbyś spał za długo
Niespokojnie, cicho

Dotykam serca, zimnego jak kamień
Marmurowych policzków, nieruchomych oczu
Ściskam chłodne palce delikatnie
Porcelanowe dłonie

Zbyt długo cię nie ma, jesteś za daleko
Jesteś zbyt cichy, zbyt nieżywy
Znów słyszę twój głos gdzieś za ścianą
Tak cichy, tak pusty, tak martwy



piękny pomnik
naprawdę, cudowny