niedziela, 31 października 2010

# 214, magia, magia, magia

Lubię takie niedziele, kiedy po niemal całonocnej wybornej zabawie w niesamowitym towarzystwie, przysypiam niepostrzeżenie w środkowej ławce na kazaniu. Jest to niezaprzeczalny dowód, iż zabawa była nie-byle-jaka. Oczywiście, SZLAG (*&^%$#@#$%^&*&^% - wyładowanie emocjonalne, pardon) mnie jasny trafia z racji tego, że aparat marki WAL.SIĘ robi mi niemiłe niespodziewanki, które można by wytłumaczyć jednym, krótkim i aż nadto prawdziwym, jak się przekonałam, równoważnikiem zdania- złośliwość rzeczy martwych. Jak to jest, że kiedy ma działać - nie działa, a kiedy nie koniecznie musi - jest najidealniejszym sprzętem na świecie?! *piana z ust* Tą małą dygresją pragnę wytłumaczyć całkowity brak zdjęć z wczorajszej halloweenowej rzeźni. Być może, kiedy panna J. odessie się od Fejsbuka, co nieco dostanę (OBY!).
Żłopię dziś na przemian kawę z dużą ilością mleka i zieloną herbatę. Och, właśnie skończył mi się kolejny kubek kawusi. Milusio. Tak naprawdę, nie mam zielonego pojęcia, kogo interesuje, co się dzieje, albo co się nie-dzieję. Schodzę na psy, jasna anielka. 
Uwielbiam zapach lilii i mięty w moim pokoju wiszący ciężko, uwielbiam lodowate powietrze, które wlewa się do środka przez uchylone okna. Uwielbiam głos pana Radka i francuską muzykę, która tak miło uprzyjemnia zimne, październikowe wieczory. Uwielbiam miękkość porozciąganego swetra. Zastanawiam się, gdzie posiałam tomik poezji Jasnorzewskiej i moje racjonalne myślenie. Uwielbiam niepewny płomień świec, ciepłe światło i zniczowe cmentarze. Potwornie tęsknię za stokrotkami, zielonymi drzewami. Uch, nie przepadam za tym mokrym, pochmurnym i nieprzyjemnym październikiem. A od jutra kolejny brzydki i ponury miesiąc - tym razem na "el" (jaka szkoda, że nie lipiec *beksa*). Teraz zabraknie też moich pięknych kolorowych, spadających jak deszcz suchych i martwych liści. Teraz będzie szron - magiczny, ale zimny. Co mi po nim?
Romansik z histerią, z angielskim i polskim mnie dziś czekał, ale się nie doczekał. I czuję, że się już nie doczeka. Za bardzo kusi mnie Przeminęło z wiatrem, które leżakuje na moim dysku już wystarczająco długo. W sumie, zdecydowanie zbyt długo. 
Ach, jestem potwornie leniwa. Jestem tak paskudnie leniwa, że nie chce mi się ruszyć z kanapy po herbatkę, która stoi sobie na biurku i tak pięknie pachnie... 
Zapisuję obietnicę, że wrzucę zdjęcia, kiedy tylko będzie to możliwe - ku pamięci!

Magiczny wieczór wigilii Wszystkich Świętych.
Jestem ciekawa, czy Ty też o nas myślisz?

Dina.


kiedy umrę kochanie
gdy się ze słońcem rozstanę
i będę długim przedmiotem raczej smutnym

czy mnie wtedy przygarniesz
ramionami ogarniesz
i naprawisz co popsuł los okrutny

często myślę o tobie
często piszę do ciebie
głupie listy - w nich miłość i uśmiech

potem w piecu je chowam
płomień skacze po słowach
nim spokojnie w popiele nie uśnie
/poświatowska - kiedy umrę kochanie/ 
 P. 


+