środa, 30 grudnia 2009

# 19, czyli nastolatek w ciąży

Niedawno dowiedziałam się o kolejnej zaciążonej nastolatce, mojej rówieśniczce. Zmusiło mnie to do zastanowienia się nad pewnymi sprawami. To nie pierwszy przypadek, kiedy dziewczyna w moim wieku zostaje matką. I zapewne nie ostatni. To dziwne: dzieci mają dzieci. Przepraszam, DOJRZAŁE NASTOLATKI (skoro takie dojrzałe, to skąd ten brzuch?) Przecież te dziewczyny jeszcze tak naprawdę nie znają życia, nie skończyły szkoły, bo przeszkodziło im w tym macierzyństwo. Zamiast jako młode dziewczyny bawić się, szaleć jak powinny bawić się nastolatki (koncerty, imprezy, przyjaciele), bawią się w dorosłych ludzi, chociaż tak naprawdę o dorosłym życiu nie mają zielonego pojęcia. A później muszą ponosić konsekwencje swoich łóżkowych zabaw. Bawią się w rodzinę, w mamusię i tatusia, zamiast pójść na koncert ze znajomymi. Kiedy były małymi dziewczynkami też się bawiły. Z tą różnicą, że kiedyś "dzidziusiem" była zabawka, lalka kupiona w sklepie. Taka, która płacze, kiedy naciśnie się na brzuszek, siusia, robi kupkę i którą trzeba karmić i usypiać. Minęło kilka lat i ta sama dziewczyna, która kładła lalkę do snu, chodzi z brzuchem wielkim jak piłka plażowa. Teraz jej dzidziusiem nie będzie lala, tylko dziecko, które nosi pod sercem. Zajmowanie się dzisiusiem nie będzie już takie proste, bo tego dzidziusia nie rzuci w kąt, kiedy tylko jej się znudzi i nie będzie już atrakcyjną zabaweczką. Ten dzidziuś żyje, bije w nim serduszko takie, jak serce mamusi (no, może mniejsze, ale z pewnością bije), czuje i potrzebuje troski. Na tego dzidziusia trzeba zarobić, kupić ubranka, mieć za co nakarmić, chodzić do lekarza. Skąd na to pieniądze? Jeśli dziewczyna ma życzliwą mamę, która jej pomoże, to ma szczęście. Ale jeśli już chce bawić się w dorosłą, to powinna, jak osoba dorosła, ponosić odpowiedzialność za szczeniackie zachowanie. Skąd siła, aby zajmować się takim maleństwem? Taka nastolatka nie ma o tym pojęcia. Sama niedawno sikała w pieluszki, a po szesnastu latach sama zostaje mamusią. Jak te dziewczyny tak bardzo chcą okazać miłość swojemu facetowi (największa ściema, jaką mówią dziewczyny, które poszły ze swoim chłopakiem do łóżka!)  albo po prostu się pogimnastykować to niech się przynajmniej zabezpieczą! No chyba, że bardzo pragną dzidziusia i wszelkich z nim  szczęść związanych - droga wolna. Twój dzieciak, Twój zakichany problem. Uporaj się z nim, skoro go masz.
Dobra, zejdę już z mamuś. Zaczęłam od nich, bo to one zawsze idą na pierwszy ogień. Przecież to one chodzą z brzuchem, o nich każdy gada "ściera, szmata, puszczalska", one muszą wypychać dzieciątko na świat (co chyba boli, ale nie jestem pewna, bo nigdy nie rodziłam), zajmować się maluchem i to one są wytykane paluchami jako te złe i niedobre. Całkiem słusznie, bo gdyby były mądrzejsze, bobasków by nie było, czyli kiepskiej reputacji raczej też nie (chyba, że zasłuży sobie w inny sposób, ale to już inna bajka). I w całym tym zgiełku najczęściej ginie nastoletni tatuś, czyli główny temat moich przemyśleń. Tatusiek, który nie jest poddany obstrzałowi obelg i przekleństw, w przeciwieństwie od mamusi. Może i się o nim wspomina, ale nowinka głosi "ONA JEST W CIĄŻY!" a nie "ON ZOSTANIE OJCEM!". Dlaczego ten, który przyczynił się do ciąży gaśnie w blasku chwały mamusi? Przecież wina jest taka sama jego jak jej. To także jego dzieciątko. A taki agent znika, maskuje się, ucieka, byle uniknąć obstrzału i dziecinka jest pozbawiona tatusia. Dziewczyna ma w tym przypadku przekichane, bo ona tak po prostu nie zwieje i nie zostawi dzieciaka na śmietniku (jeśli ma serce, bo i o takich przypadkach się słyszy). Tatulek po prostu znika, jakby dziecko wzięło się z powietrza. O nim nikt nie powie, że jest puszczalski, bo nie on chodzi napompowany jak balon. Nie on cierpi przy porodzie, nie on ma spuchnięte stopy i bolący kręgosłup, nie on sika jak koń wyścigowy (chyba, że po piwku z kumplami, na które ma czas, w przeciwieństwie od mamy swojego dziecka). Dlaczego wina faceta ginie? Dlaczego wszyscy wyżywają się na dziewczynach? Prawda jest taka, że wina leży po obu stronach, bo dzieci nie przynosi bocian ani nie biorą się z kosmosu. Wiemy, że do tego potrzebna jest dziewczyna ORAZ chłopak. Więc kiedy usłyszymy "ONA JEST W CIĄŻY?" zapytajmy "Kim jest tatuś?" i zamiast rozprawiać jaka ONA była głupia i *****, pomyślmy jacy ONI byli nieodpowiedzialni. Tak jest sprawiedliwiej. Niech i facet ponosi konsekwencje wariacji hormonalnych. Niech i on będzie rodzicem, skoro tego chciał. Niech dziecko ma mamusię i tatusia, jak w prawdziwej zabawie w rodzinę przystało.


Pozdrawiam, Kleo.