środa, 30 grudnia 2009

# 20, czyli kilka słów o przemocy

Przemoc się dzieje. Nie ma co ukrywać. Ciarki przechodzą po plecach, kiedy słyszy się jak sąsiedzi się wydzierają, używając przy tym dość niecenzuralnych słów. To dziwne. Ślubowali sobie miłość, wierność, do usranej śmierci. Ciekawy sposób okazywania uczuć. Tak to sobie okazują, że człowiekowi przechodzącemu obok ich mieszkania krzepnie krew w żyłach. Nie chciałabym, żeby ktokolwiek okazywał mi tak wszem i wobec swoje jakże gorące wyrazy "miłości i uznania". Czasem zza drzwi wydobywają się tajemnicze plaski, odgłosy latających krzeseł i stołów, łomoty i inne dziwne dźwięki, których w spokojnym domu raczej nie słychać. I płacz i krzyki bogu ducha winnego dzieciaka. Wrzaski, które rozdzierają serce. Szlochy, histeryczne błaganie: "Przestańcie się się w końcu wydzierać!" 
Dlaczego biedne dziecko ma być świadkiem przemocy? Dlaczego ma na to wszystko patrzeć? Jaki człowiek z niego wyrośnie, kiedy nie będzie miał wzoru, jak powinna wyglądać rodzina. Jak on będzie odnosił się do swojej żony/męża czy dzieci, kiedy założy własną rodzinę za kilkanaście lat, nie wiedząc, jak mąż powinien traktować żonę(czy odwrotnie), ojciec/matka dziecko. Zachwiana hierarchia wartości, brak poczucia bezpieczeństwa, przesuwające się obrazy z przeszłości, które ukazują mu każdej nocy jak ojciec katował jego mamusię. A nie daj boże, kiedy dzieciak stanie się jego ofiarą. Gwałty, pobicia, cały wachlarz różnych okrucieństw. Różne rzeczy przychodzą ludziom do głowy. 
To, o czym się słyszy dzieje się naprawdę. Mężowie zabijają żony, żony mężów, rodzice dzieci, dzieci rodziców. To jakaś chrzaniona patologia. Dlaczego, kiedy za ścianą płacze dzieciak, boimy się zareagować? Co nas powstrzymuje? Nie wiem sama. Wiem tylko tyle, że to jest złe i trzeba z tym walczyć. 

Pozdrawiam, Kleo.