środa, 9 czerwca 2010

# 124, karabinek, karawanek i inne rzeczy na "k"

Starałam się pojąć chemię - nie pojęłam. Piękny "karabinek" wylądował w dzienniku. Jestem z siebie dumna, bo "plus" olbrzymi jest jego sąsiadem. Świadczy to o tym, że mniej więcej punkt i bym zaliczyła. Niby pocieszające, ale jeden to jeden i koniec. Semestr od pałki zacząć i pałką skończyć. Jestem za ograniczona na chemię i fizykę. ZA OGRANICZONA. A jeszcze w piątek swoją drogą czeka mnie fizyczka, geografia. Całe szczęście, że ten słówka i przyimki z angielskiego mi odpadły i nie kroczą za mną, uff. Miałam czas, żeby napisać pracę na temat polskiego społeczeństwa w "Potopie". Matma i nauczyć się piosenki na francuski i... i... ii... TO MNIE PRZERASTA!
Chcę już wakacje, cholibka.
Karawan półmartwych uczniów zmierza ku dniowi 25 czerwca. Ze zwierzonymi głowami, pod nosem recytującymi nazwy alkanów (oO), słowa "Aichy", twierdzenie Talesa, burczącymi pod nosem o tym, jakim Judym jest nudziarzem. Totalnie nie przypadł mi do gustu. Choć wolę jego niż Wertera, który wpędzał mnie w stany depresyjne... Czuję, że za 17 dni odżyje cała społeczność uczniowska, kiedy tylko zabrzmi ostatni dzwonek.
Wakacje = masa książek, historia i  lot do Anglii, który zbliża się wielkimi krokami. A im bliżej, tym  bardziej ludzie mnie straszą. Mimo wszystko, NIE MOGĘ SIĘ DOOOOCZEEEKAAAĆ! Będę mieszkała w przyczepie campingowej, haha. Wesoło, nie ma co. Tylko boję się lotu X km nad ziemią... *trzęsiportek*
Duma mnie rozpiera. Jednocześnie położyłam siostrę spać i napisałam o tym Potopie. Master!
Gadam dziś bez sensu. To przez tą lufę z chemii. Mam doła emocjonalnego i czuję się oślim przygłupem. 
Ogólnie to kupa uczniów czuje się kupacznie i nikomu nic się nie chce. Pozdrowionka.
Okej. Lecę. Muszę jeszcze trochę posymulować naukę czy cokolwiek. Nie chce mi się nawet udawać. Mam ochotę rzucić się na łóżko i spać. Buźka, pysiaczki.


Dinka.


MUZYKA:
Kult - Baranek