niedziela, 5 września 2010

# 166, "Nie bądź pewny, że masz czas bo pewność niepewna."

Czas mi płynie zdecydowanie za prędko. Dostaję świra, kiedy uświadamiam sobie, że z każdym zakichanym dniem matura jest coraz bliżej. Niemal czuję przepływające minuty, które często są marnowane na błahą prozę życia. Wiem, że władzę nad moim życiem przejmie wszechogarniająca mnie rutyna. Szkoła - dom - szkoła - dom. Dopiero się zaczęło, a ja już mam dość. Mam nadzieję, że to dlatego, że jeszcze nie zdążyłam się wdrożyć i przywyknąć do nowej sytuacji, przypomnieć sobie po wakacjach, co to nauka, nauka i jeszcze raz lektury. Szczerze wierzę, że przeistoczę się w jakieś gnijące zombie wykonujące swoje obowiązki mechanicznie. Przeczuwam, że wyjdę z tego pościgu albo wrakiem, albo truposzem bez mózgu i uczuć. 

Tak poza tym, Wesele przeczytałam, więc kolejnym krokiem jest Przedwiośnie. Powinnam czytać Chłopów, ale zapomniałam wypożyczyć. Po głębszej analizie obowiązującej listy lektur stwierdziłam, że moja sytuacja nie jest aż taka beznadziejna. Może jak się sprężę, to skończę do stycznia i będę miała czas poprzypominać sobie o czym były lektury z pierwszej klasy. Jutro wybieram temat do matury ustnej, jutro mam lekcje do 16, jutro muszę iść do lekarza, bo moja kichawa wy-sia-da. *damn* Mam potężnego lenia, mam ochotę siąść i po raz n-ty obejrzeć An Education. Siedzę na facebook'u całymi dniami i klikam jak więzień myszki w kieracie codzienności. Zdecydowanie mi odbija.

Słucham francuskich piosenek, odkrywam zbawienne działanie mleczka do ciała z masłem shea do skóry suchej i wącham skórkę pomarańczy topiąc się w koszulce z zielonym stworkiem. Nucę pod nosem i cicho mruczę je t'aime. Zamykam oczy i biorę kolejnego łyka gorącej mięty. Zasypiam.

— Tak mi się podobało. Rzecz chłopczyńska całować piękne dziewczęta.

— Aleś ty całował niewinną dziewczynę, sierotę, wygnankę, bezdomną, która sobie tutaj, w naszym domu, pracą surową i uczciwą na chleb zarabiała. I słuchaj mię, ty odszczepieńcze! — szlachciankę! Widzisz, jak ją Bóg za te pocałunki z byle kim strasznie poraził! Ty mi się tu stawiasz ze swym moskiewskim rozbestwieniem! Padnij natychmiast na kolana u jej mogiły i proś o przebaczenie.

— Moja to rzecz, moje z nią porachunki… Ja księdza o rady ani o wskazówki szlachecko – katolickie nie prosiłem.


/Stefan Żeromski - Przedwiośnie/






P.S: Dawno nie napisałam tak długiej notki.


Dinka.