czwartek, 9 września 2010

# 170, cholerna mamuśka

Jeśli dalej będę się tak obijać, nigdy nie zdam matury. Każdego dnia obiecuję sobie: dziś zaczynam się uczyć - tak to ten dzień. Dziś przeczytam 50 stron, jutro kolejne. I wiecie, co z tego wychodzi? Cuchnący stolec.

Kilka rzeczy mi się podoba. Całkiem miłą i podnoszącą na duchu myślą jest to, że:
1) jutro vixa roku i w końcu odbiję sobie trudy tej niewykonanej pracy;
2) obecna średnia moich ocen wynosi 5.0, czyli o całe 3.0 więcej niż we wrześniu zeszłego roku *owacje na stojąco* -.-
3) zaczął się szósty sezon House'a, więc fruwam pod sufit. Ze szczęścia, oczywiście.

Ale nie o tym chciałam dziś biadolić. Coś uświadomiło mi dziś sens mojego istnienia. Chyba poczułam po co żyję i dlaczego chodzę po tej ziemi, a nie po żadnej innej. Odniosłam wrażenie, jakbym doznała olśnienia jakiegoś. Powaga.
Czuję się taką cholerną mamuśką - nadopiekuńczą, martwiącą się dniami i nocami, troskliwą, chcącą pomagać wszystkim ludziom dookoła, a kiedy pomoc nic nie daje, pogrążającą się w dole emocjonalnym i kiwającą się, tonącą w nieszczęściu i krztuszącą się bezradnością. Czuję się jak stojąca w miejscu marionetka w wielkiej, bezpiecznej spódnicy, w której kryją się ludzie w potrzebie, których ja wychwytuję magnetycznie albo za pomocą i pośrednictwem gwiazd. Sama nie wiem. Stoję w miejscu i nie mogę zrobić kroku na przód, bo nie pomogłam jeszcze wszystkim dookoła. Boli mnie serce, jeśli ktoś nie chce pomocy, bo uważa, że na nią nie zasługuje. Albo wtedy, kiedy tkwi w problemie po uszy, a uważa, że "wszystko jest ok". Pękam w środku, kiedy widzę ludzi, którzy sami sobie zadają cierpienie. Umieram w sercu, kiedy odbierają sens życiu. Czy nie wiecie, że to wy dajecie życiu sens? Że życie nie jest bierne? Wszystko zależy od was. Każdy dół jest do pokonania, z każdego szczytu można upaść. 
A szalona, cholerna mamuśka będzie was łapać w sieci bezpiecznej spódnicy.



Dinka.


Codzienność zaplątała się między nogami

Tak mała, tak szara, całkiem niezauważona

Usilnie wciąż podąża moimi drogami

Przez potężne kajdany rutyny zniewolona



Ze spuszczonymi głowami kroczą posępnie

Markotne sny i bezradne marzenia

Na rzeź, na potępienie przez życie skazane

Nicość i Otchłań je poniewiera



Zanurz rękę, po łokieć zagłęb w eterze

Za kark złap życie i ciągnij najmocniej

Zrób to, człowieku, w największej wierze

I patrz jak twe drzewo kwitnie owocnie
/D.R/


MUZODAJNIA:
De mono - Póki na to czas