czwartek, 23 września 2010

# 182, Biedny, kto gwiazd nie widzi bez uderzenia w zęby.*

Wiecie, co jest piękne? Uwielbiam moje wygodne krzesło. Uwielbiam muzykę świdrującą mi w bani. Tak, dziś konkretnie ryje łeb. Wiecie, co jeszcze? Dawno nie czułam się lepiej. Odrobina frustracji i wychodzą wszelkie złości i niewygody. A wystarczyła źle doprawiona wołowina. Tak, tyle wystarczyło. Szczerze mówiąc, do dłuższego czasu czułam, że rośnie we mnie skomplikowana bomba z opóźnionym zapłonem. Poważnie, wszystko mnie drażni i... och! Mam dość całego pieprzonego świata. A już najbardziej tej łykowatej, niedopieczonej, jadącej rzygami WOŁOWINY!
Teraz już jest lepiej. Muzyka łomocze głośno i wypełnia moje myśli. Siedzę i gibię się wesoło, mając głęboko w nosie, że mam jutro chrzaniony sprawdzian z matmy, joł! Pozdrawiamy równanka i nierówności. Na szczęście, to mi wychodzi, a więc totalny chill out.
Dziś (ogłoszony przeze mnie w tym momencie) mamy dzień Olewania Wszystkiego Ciepłym Moczem. Wskazania: sięgnąć po jogurcik naturalny do lodówki, wyciągnąć nogi na kanapie i gapić się w ekran, podziwiać nieodparty urok doktora House'a. *serduszka* Pociągnąć nosem i poczuć zapach skórki pomarańczowej albo ulubionych perfum, sprawić sobie nowe słuchawki, do słuchania muzyki jak należy (zakosiłam Rodzicielowi takie stare, ale jare (jak ja pierdziu) słuchafony i o jaa! koniec muzyki z głośnika laptopa!), dopracować do perfekcji mój "plan zniszczenia świata w grudniu". 
Wiecie, jaki jest wniosek z tego durnego wywodu wniosek? A taki, że choćby było najgorzej, beznadziejnie, katastrofalnie i totalnie do czterech liter, zawsze trzeba widzieć jakieś pozytywy. Chociażby fotel, na którym można wygodnie usadowić się po męczącym dniu. A co ważniejsze, widzieć te plusy nawet, kiedy życie nie bawi się w damskiego boksera. Fotel w końcu nie jest wygodny tylko wtedy, kiedy ktoś skopie nam zadek.

+ Jutro będą fotografować nasze niefotogeniczne ryjce do kroniki szkolnej. Och, jak słodko. Przykaz ogólny: ubierzcie się odpowiednio. Komentarz mistera Dżi: Tak, żeby wasze wnuki nie mówiły: "Ale moja babcia miała wyczepistą tapetę!"

++ złote myśli Daggy:
W co ty chcesz mnie wpakować?
Z motyką na księżyc się rzucasz? Najpierw trzeba mieć rakietę!
(chwila zastanowienia)
Chociaż nie... Ty możesz na motyce.


Dina i jogurcik pozdrawiają!


* Któż by inny jak nie mój pan Lec.

MUZYKALNIE:
i walcie się na pyski!