wtorek, 21 września 2010

# 181, the sisterhood of the traveling pants




"Może szczęście to kwestia bilansu plusów – światła zmieniającego się na zielone, gdy podchodzimy do przejścia – i minusów – gryzącej metki przy kołnierzu – spotykających nas każdego dnia. I może na każdego przypada taka sama jego dawka. Może w istocie nie liczy się fakt, czy jest się sławną pięknością, czy też rozpaczliwie szarą myszką. Może nie jest ważne, że nasza przyjaciółka umiera. Może po prostu trzeba żyć."

/Tibby Rollins/


Tibby: I was thinking you know maybe you could, um, have them for awhile.

Bailey: They didn't fit me, remember?

Tibby: Yeah, I know. I know, but that doesn't really matter. None of it really matters. Listen, you-you have to take them Bailey. Okay, you have to let them help you. Please. I know that your tired, okay, but you can't give up. These pants will give you a miracle. You just have to believe.

Bailey: Tibby. The pants have already worked their magic on me. They brought me to you.




Nie umiem patrzeć, kiedy ktoś umiera. Nie potrafię. Przerasta mnie to. Puszczają mi kanaliki łzowe, ściska mi się gardło, przyśpiesza serce i zapominam o tym, jak oddychać. Wracają jakieś dziwne obrazy, kujące wspomnienia. Czuję się winna nawet wtedy, kiedy to tylko fikcja filmowa. Chciałabym pomóc, bo wiem, co czujesz, Tibby. Doskonale wiem.
Tak mi źle. Tak bardzo mi źle.