niedziela, 26 września 2010

# 186, lubię takie noce

Widzieliście może dzisiejsze nocne niebo? Pewnie nie, bo wy jesteście normalni i śpicie, kiedy jest na to pora. Tylko ja jestem zdeklarowanym czubkiem, który po nocach siedzi i pisze posty, których i tak nikt nie czyta. Tak wracając do tego nieba: jest dziś wyjątkowo piękne. Świeci ogromny, pachnący księżyc. Gwiazdy wyglądają jak okruszki czerstwego chleba porozrzucane na czarnym jak smoła stole. Nie ma chmur, a sam kolor wrześniowego nieba rozkochał mnie w sobie.
W lesie nad szosą unosi się gęsta mgła. Lubię mgłę. Jest taka tajemnicza, majestatyczna, nieznana i niebezpieczna. Lubię jej naturę i to, że nikt jej niczego nie karze. Ona jest taka wolna. No i nie myśli, co jest zdecydowanym plusem, zwłaszcza, gdy myśli się za dużo. Tak, jak ja to czynię. 
Powietrze pachnie liśćmi i wilgocią. Mokra ziemia na cmentarzu o drugiej w nocy pachnie zdecydowanie intensywniej. Chodzenie tam o takiej porze mogło przyjść do głowy tylko mi. Byłam niespokojna. Czułam gdzieś tam w środku, że coś nie gra. Jakiś dziwny niepokój, szybkie, nierówne uderzenia serca. Czegoś się bałam. Jedna tylko myśl w głowie: Patryk. Poprosiłam Mojego, żeby zajechał. Byłam sparaliżowana strachem i każdy trzask zapalał w głowie czerwoną lampkę. Ale kiedy stanęłam tam, przed Jego grobem i pogłaskałam pachnące, wilgotne deski, poczułam jak spokój wlewa mi się do serca. 
Uwielbiam takie noce jak ta. Kiedy siedzę sobie wygodnie, przykryta kołderką, palcami u stóp ściskając pościel. Uwielbiam, kiedy ze słuchawek sączy się muzyka, cicha i delikatna, rześka jak poranna rosa. Kiedy włączam to, co lubię. Kiedy mruczy mi do ucha Guns'n'Roses. Albo kiedy jest to Fugees, Coma, Mettalica, HEY czy H.I.M. Albo kiedy mruczę pod nosem Chylińską. Wiecie co wam powiem? Lubię śpiewać.I MOŻE nawet czasami mi to wychodzi. Teraz słucham Mike'a Oldfielda.


To nadaje tej nocy taki... klimat jakiś magiczny. W moim pokoju pachnie liliami i moją mgiełką. Przyjemnie. Zamykam na chwilę oczy, zaciągam się powietrzem i kiwam się. Staram się o niczym nie myśleć. Widziałam gdzieś bardzo fajny sposób na relaks. Trzeba położyć się na wznak i rozluźnić wszystkie mięśnie. A później po kolei skupiać się na poszczególnych częściach ciała. Poczuć każdą rękę i nogę z osobna. Każdy palec. To naprawdę odpręża. Wiem to z autopsji. ;)
Chyba spodobałam się sobie w loczkach. Tak, wywalamy prostownicę w diabły i pozwalamy włosom rosnąć i kręcić się swobodnie aż do studniówki. Jestem na etapie obmyślania idealnej kreacji i idealnej fryzury. Zobaczy się, co się z tego wykluje.
Wypadałoby jeszcze podać powód, dla którego nie śpię o 4:10 (skojarzyło mi się z filmem 3:10  to Yuma, nie wiem dlaczego oO). Otóż, dziś miała miejsce najlepsza osiemnastka pod słońcem :* Tak się bawiłam, że uu lala ;D
Ależ się rozgadałam. Zawsze tak mam, że kiedy mam za dużo energii,. to dostaję cholernego słowotoku i potrzeba wielkiej siły perswazji, żeby mnie uciszyć. Na szczęście, nie zdarza się to zbyt często :) Okej, nie będę więcej zaśmiecać internetowej przestrzeni. Położę się, będę gapić się w sufit, myśleć i słuchać muzyki. Cichej, rozluźniającej muzyki.

Kocham takie noce. 



EDIT  godz. 10:09

Myśli w pierwsze kilka sekund po obudzeniu:
1. Ściszcie ten cholerny telewizor i dajcie ludziom spać *poduszka na banie*
2. Chyba trzeba otworzyć oczy...
3. Jakie piękne słońce. *.*
4. KAWA, KAWA!! JA CHCĘ KAWĘ?!

+